(1 dzien) - wyjazd z Kitale
- w autobusie od 9.00 do 14.00 czekamy az sie uzbiera pelny autobus i zapakowane zostana wszystkie bagaze - siedzimy w upale
- w autobusie od 14.00 do 23.00 jedziemy 300 km w 9h - droga obok drogi po po drodze to sie jezdzic nie da tyle dziur, trzesie podskakujemy, scisk maksymalny, miejsca stojace zajete, goraco - siedzimy w upale - coraz mniej zieleni za oknem, coraz bardziej pustynia, troche plemiennych tubylcow z nami malo sympatycznych - plemie turkana - w rekach kijek i stoleczek i fryzurka na irokeza i zdaje sie ze o wszystko maja pretensje
- Lodwar wieczor - znajdujemy nocleg, znajdujemy pub (puby sa wszedzie) - w Kenii alko sprzedawane jest w godzinach 17.00 - 23.00 - sklepy/puby ktore chca sprzedawac dluzej musza zaplacic wiekszy podatek
(2 dzien) Kalokole
- matatu (14 osobowa taxowka i nie kosztuje 3 szilingi co niby sugeruje nazwa) do Kalokloe (nad prawie samo jezioro) - podrozalo akurat dzisiaj (chyba nas troche oszukuja) ale jedziemy
- pustynne miasteczko, bardzo goraco, bardzo sucho, piasek, czlonkowie plemienia na okolo zebrza, kilka osob z karabinami (rzad rozdaje bron aby plemiona mogli strzec swojego bydla przed najazdami plemion z Sudanu i Etiopii - niedaleko granica), ktos (chyba pijany) prowadzi nas do guest housu, gospodyni chora (chyba na malarie) przyjmuje nas cieplo, pokoj ok, wody nie ma
- troche film sf - wody pitnej nie ma, trzeba kupic dla biednych jej nie wystarcza
- spacer nad jezioro - 2 h drogi - myslelismy ze blizej, droga przez dwie wsie plemienne - czujemy sie tam nieproszeni, przy jeziorze jakis gostek koniecznie chce nam sprzedac bilety wstepu (nie kupujemy) - a jezioro jak jezioro - z turystyka ma bardzo malo wspolnego - biali to tu chyba nigdy nie byli
(3 dzien)
ponownie nad jezioro - tym razem samochodem, lodeczka na drugi brzeg (krotkie wyscigi z lodka obok - wiosluja pasazerowie) - odwiedzamy wioske rybacka - pan przewoznik nas oprowadza- wyglada plazowo i przyjemnie, stary hoteli od lat nastu zamkniety w sloncu obumiera, goraco, wracamy
Wracamy do Lodwaru (?) strajk, ludzie w miasteczku strajkuja bo podrozaly bilety matatu, nikt nie moze wyjechac, lamistrajki zle widziani, w dali jakas bojka. Trafia sie jeep japonczykow - wciskamy sie - oni ogladaja zbiorniki wodne a my sie po prostu stamtad zabieramy
Lodwar - trafiamy akurat na nocny autobus do Kitale - ostatnie miejsca - w pelnym przechyle podskakujac, poprawiajac fotel pod soba juz po 9 h jestesmy w Kitale
Kitale 3 nad ranem z trudem znajdujemy hotel - weekend wszystko tanie zajete
Tak mija dzien. To byly urodziny Pati. Oficjalnie urodziny Pati przenosimy na nastepny dzien (bo ten jej sie nie podobal)