DZIEN 1
Pociąg 3 h plus 2 h opoznienia. Bez blogowych przygód typu ciasno a tubylcy się tłoczą. Pogadanka z Argentynką i już na miejscu.
Na miejscu: cena autorikszy i pokoju chyba stargowane - przyda się bo zapewne niedługo coś zgubię i się wyrówna.
I dzień zakończony, a rano...
DZIEN 2
A rano pobudka w rytm panjabi - święto - "wiławianki, po hindusku" kolejne rodziny grupy czy inaczej wiozą boginię na wózku przez miasto -
1) Grają tańczą (a jaktańczą łął) i podrzucają kolorowy ciężkospieralny proszek w górę.
Widok najbardziej prężnej grupy sprawił że znaleźliśmy się w tłumie tańczących - wszyscy chcieli z nami tańczyć i wszyscy tańczyli
2) Pożniej powrót na kąpiel i przebranie się i na spacer outdoor a tam hałaśliwe grupy
grają tańczą (a jaktańczą łął) i podrzucają kolorowy ciężkospieralny proszek w górę.
Widok najbardziej prężnej grupy sprawił że znaleźliśmy się w tłumie tańczących - wszyscy chcieli z nami tańczyć i wszyscy tańczyli
Tym razem była to cała pielgrzymka do rzeki. Mieliśmy mieć nawet zdjęcia w lokalnej gazecie - nie mieliśmy. W pewnym momencie kilkadziesiątnaście osób krzyczało z nami Polska. Bollywood pełną gębą.
3) Pożniej powrót na kąpiel i przebranie się i na spacer outdoor. Tym razem hałaśliwych grup podrzucających kolorowy ciężkospieralny proszek unikaliśmy
DZIEN 3
Pobudka 5.45 rano - plan całodniowe zwiedzanie (opis póżniej)